| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W niedzielę Legia Warszawa zagra z Lechem Poznań. Hit PKO Ekstraklasy może też się okazać walką Czesława Michniewicza o zachowanie posady w stolicy. Transmisja rywalizacji w Telewizji Polskiej.
Cierpliwość nigdy nie była największą cnotą władz Legii Warszawa. Lata mijają, lecz w tym aspekcie niewiele się zmienia. W niedzielę mistrzowie Polski zagrają z Lechem Poznań. Spotkanie Wojskowych z liderem PKO Ekstraklasy urasta do miana rywalizacji o zachowanie posady przez Czesława Michniewicza, szkoleniowca drużyny notującej doskonałe wyniki w Lidze Europy.
Legii nie udało się zdobyć krajowego pucharu oraz nie wygrała w meczu o Superpuchar. Mowa jednak o rozgrywkach, które de facto nie były na szczycie listy celów. Kluczem była Europa. Udane eliminacje pozwoliły mistrzom Polski na przerwanie pięcioletniej serii braku występów w fazie grupowej. Ale poza prestiżem, istotne były też realne kwestie finansowe. Wojskowi od początku sezonu zarobili w ten sposób ponad 16 milionów złotych. Do tego doszły nagrody za wygrane w meczach ze Spartakiem Moskwa i Leicester City. To dodatkowo dało blisko sześć milionów złotych.
Na przeciwnym biegunie znajduje się postawa Legii w PKO Ekstraklasie. Mistrzowie Polski mają jeszcze do rozegrania dwa zaległe spotkania, ale piętnaste miejsce w tabeli nikogo nie zadowala. Wojskowi wygrali raptem trzy spotkania. Kontrast między rozgrywkami krajowymi a Europą jest widoczny gołym okiem.
– Nie wiem z czego to wynika. Gdyby dało się to łatwo wytłumaczyć, to… zapewne nie rozmawialibyśmy o takim kłopocie. Nie sądzę, że to problem powiązany z mentalnością. Faktycznie, zbyt często było w lidze tak, że nie byliśmy w stanie pokazać pełni swoich umiejętności, choć udawało nam się to na arenie międzynarodowej. Wierzę, że wkrótce zaczniemy wyglądać dobrze także w Ekstraklasie. Gra co trzy dni wymaga adaptacji. Jasne, pojawia się zmęczenie, ale nie jest to chyba jedyny kłopot – twierdzi Maik Nawrocki, obrońca mistrzów Polski.
– Mamy świadomość miejsca, w którym jesteśmy. Nastawiamy się na poprawę naszej dyspozycji. Legia ma zagrać tak, jak prezentowała się ze Spartakiem czy Leicester. Jest skupienie, widać też dużą mobilizację wśród zawodników. Przypomina mi się film "Chłopaki nie płaczą" i Michał Milowicz, który nucił, że to "Ta ostatnia niedziela"… Nie, nie śpiewam tak – uśmiecha się trener Legii. Jednocześnie trudno nie mieć wrażenia, że Michniewicz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jakim miejscu się znajduje.
Czy zwolnienie trenera Legii staje się realne? Tak. Przy Łazienkowskiej jest to możliwe, a kluczowy przy podejmowaniu decyzji może być wynik spotkania z Lechem. Wygrana na pewien czas odsunie dyskusję na drugi, a może nawet trzeci plan. Remis sprawi, że w stolicy osiągnięty zostanie stan wrzenia. Porażka? Porażka w krytycznym momencie może doprowadzić do poważnych zmian w sztabie szkoleniowym.
Michniewicz nie może spodziewać się, że wygra pogląd postawienia na stabilność. Szkoleniowiec Legii nie może tez liczyć na wiele elementów, które uratują go wewnątrz klubu. Nie jest tajemnicą, że władze stołecznego klubu nie mają idealnych relacji z trenerem. Wystarczy wspomnieć medialną wymianę zdań Michniewicza z prezesem Dariuszem Mioduskim z początku sezonu.
Od kilku tygodni słyszy się przy Łazienkowskiej, że władze Legii rozglądają się za potencjalnymi opcjami. Nikt nie deklarował, że chodzi o prędką zmianę, ale rzekomo rozważano różne scenariusze. Kontrakt Michniewicza obowiązuje do końca sezonu. Mioduski spotkał się z Mariuszem Piekarskim, agentem szkoleniowca, ale na razie to niezobowiązujące dyskusje, które nie wnoszą niczego konkretnego.
Swego czasu pytaliśmy Mioduskiego, czy Michniewicz jest trenerem pasującym do wizji przyszłości Legii roztaczanej przez prezesa i właściciela. – Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. W piłce jest obecnie tak, że zmiany trenerów są nieuniknione. Szczególnie dzieje się to w klubach, które aspirują do najwyższych celów. Ewentualny brak wyniku nakłada tak wielką presję… Od jakiegoś czasu chcemy budować filozofię i strukturę kadry tak, by dopasowywać do tego trenera. To bardzo trudne, bo każdy ma silne i słabe strony. Znalezienie ideału jest wyzwaniem. Tarcie nie zawsze jest złe, bo może polepszać klub, trenera i jego sztab. Wszystko zależy od momentu. Wyniki determinują bardzo dużo. Trudno powiedzieć, co będzie za rok. Dzisiaj działamy, walczymy i musimy odbić się od trzech (wówczas – red.) porażek w lidze – powiedział Mioduski.